Jeśli myślicie, że influencerzy to twór współczesnych czasów, a ich historia nastała wraz z nadejściem mediów społecznościowych, to… najwyższa pora zaktualizować dane.
Każda branża ma swoje ikony, a Ruby Ross Wood niewątpliwie jest postacią, która na początku XX wieku zapoczątkowała rewolucję. Co ciekawe, do zabłyśnięcia w architektonicznym świecie wykorzystała nie tylko (bardzo dobre) projekty, ale przede wszystkim - wyrazistą osobowość
Pierwsze kroki w projektowaniu
Jaka była? Na pewno różniła się od koleżanek po fachu. Jej współpracownik i wierny przyjaciel, Billy Baldwin, tak określał swoją mentorkę:
Ruby Ross Wood była anomalią w porównaniu z innymi prominentnymi dekoratorami jej czasów. Nie była członkinią międzynarodowego towarzystwa, jak Elsie de Wolfe. Nie była piękną rozwódką z wyższych sfer, jak Dorothy Draper. I zdecydowanie nie była glamourową utrzymanką, jak Rose Cumming.
Różowe oprawki kocich okularów i liczne bransoletki na przegubach dłoni potrafiły zmylić obserwatorów. Ruby paliła jak smok, szybko się irytowała i miała cięty język. W pracy była konkretna i konsekwentna, zarówno jeśli chodzi o styl swoich projektów, jak i ich realizację. W środowisku zdominowanym przez mężczyzn (kobiety stanowiły ówcześnie mniej, niż 5% reprezentantek zawodu) taka postawa wydawała się konieczna do przeżycia.
Working Girl, czyli dziewczyna w męskim świecie
Jest też druga teoria: Ruby, w odróżnieniu od wymienionych wyżej koleżanek, od dziecka wiedziała kim chce być. Nie przebranżowiła się z aktorki w dekoratorkę - gwiazdę salonów, nie zmieniła zawodu w dojrzałym wieku, nie poszła na kurs dekoracji z nudów. Po prostu urodziła się, by projektować.
Jej matka była nauczycielką z artystycznym zacięciem, a ojciec stolarzem, który z pasją wprowadzał ją w tajniki rzemiosła. Od najmłodszych lat Ruby nasiąkała zatem zarówno wiedzą praktyczną, jak i sztuką w najczystszym wydaniu. Dzięki temu szybko zrozumiała, że architektura wnętrz to coś więcej, niż tylko układ mebli czy dobór kolorów - i tak też zaczęła o niej opowiadać, a właściwie… pisać.
Architektura wnętrz - sztuka, która kształtuje emocje i interakcje międzyludzkie
Pierwsze artykuły pojawiły się w “The Delineator” - bostońskim magazynie dla kobiet, kierowanym przez Theodore Dreisera. Redaktor naczelny zachwycił się stylem Ruby, która o urządzaniu wnętrz pisała z niespotykaną dotąd pasją. Jak rasowa influencerka, Ruby tworzyła angażujące narracje i nie ograniczała się do suchych opisów.
W swoich tekstach umieszczała emocjonalne porównania i anegdoty z życia codziennego, udowadniając, że wnętrza powinny mieć nie tylko styl, ale i “duszę”. Często podkreślała psychologiczny aspekt dekoracji przestrzeni i wspominała o korelacjach pomiędzy wystrojem, a samopoczuciem mieszkańców.
Zarządzanie z tylnego siedzenia
Jedyny problem polegał na tym, że…nie pisała pod swoim nazwiskiem. Była ghostwiterką słynnej Elsie de Wolfe, która była równie skuteczna w promocji magazynu, jak w doprowadzaniu do rozpaczy redaktora naczelnego. Niepunktualna, zapominalska i pozbawiona talentu literackiego Elsie potrzebowała kogoś, kto przygotuje dla niej wartościowe treści. Ruby okazała się idealną kandydatką - ich współpraca dla różnych magazynów trwała latami, a z czasem zaowocowała także popularnymi poradnikami, z kultowym „The House in Good Taste” na czele. Wszystko oczywiście sygnowane nazwiskiem De Wolfe.
Nowoczesność, na którą świat nie był gotowy
Około 1914 roku Ruby (wtedy jeszcze Goodnow po pierwszym mężu) postanowiła zakończyć pracę na cudzy rachunek i założyłą własną pracownię: Modernist Studios. Oszczędne w formie projekty, odwołujące się do geometrycznej odmiany secesji Wiener Werkstätte niestety nie trafiły na podatny grunt. Nowy Jork tkwił jeszcze w estetyce XIX wieku i nowoczesne formy mebli zaszokowały potencjalnych klientów.
Ruby szybko znalazła kolejne zajęcie. Oprócz pisania poczytnych artykułów (tym razem już pod własnym nazwiskiem), dołączyła do zespołu sklepu John Wanamaker & Co.
Belmaison, czyli dział dekoracji, wkrótce stał się jej drugim domem. Aranżacje proponowane przez naszą bohaterkę wzbudzały olbrzymie emocje, a jej charakterystyczny styl przyciągał kolejnych klientów.
Postawić na swoim, czyli wygrać
Zachęcona sukcesem postanowiła spróbować szczęścia po raz drugi. W okolicy 1920 roku odeszła z zespołu, decydując się na niezależną działalność. Tym razem świat był już na to gotowy, a wśród jej pierwszych klientów wymieniano znanych multimilionerów: rodzinę Vanderbiltów, John’a Wanamakera i ulubienicę socjety, dziedziczkę fortuny Brooke Astor.
Powiedzieć że Ruby wygrała na starcie, to nic nie powiedzieć. Przekładając tę historię na obecne czasy, podobny efekt odnotowalibyśmy realizując pierwszy w życiu projekt dla prezydenta. Albo Taylor Swift.
Ruby Ross Wood była biznesswoman z krwi i kości. Po imponującym debiucie szybko powiększyła zespół, zwiększając “moc przerobową” pracowni. Doskonale potrafiła delegować zadania, co zaowocowało jedną z najlepszych współprac wszech czasów - z Billy’m Baldwinem tworzyli przez kilkadziesiąt lat kreatywny, świetnie uzupełniający się duet.
Trendy tworzą ludzie, nie rynek
Wyczucie, z jakim Ruby podchodziła do nowinek estetycznych, imponuje do dziś; była prawdziwą trendsetterką, a wiele propagowanych przez nią tendencji funkcjonuje do dziś. Przykłady?
● Jako jedna z pierwszych urządzała wnętrza w stylu etruskim, który przyczynił się do mody na “czyste”, pozbawione zbędnych sprzętów przestrzenie.
● Z nonszalancją łączyła klasycystyczną elegancję z francuskim szykiem i stylem wiejskiej posiadłości. Modern classic i modern cottage kłaniają się!
● Spopularyzowała modę na odważne wzory, mocno odbiegające od bezpiecznych motywów florystycznych.
● Historyczna architektura w ekstrawaganckich kolorach - cała Ruby.
● Wyraziste, drukowane tkaniny? Geometryczne, marokańskie dywany? Pikowane poduchy, pstrokate ramki na zdjęcia, zaskakujące połączenia przedmiotów…
Wszystko to zawdzięczamy Ruby Ross Wood.
Awantura, czyli wnętrza w stylu Ruby
Swój pierwszy poważny projekt, czyli aranżację klasycznej hacjendy na Florydzie, rozpoczęła od…wielkiej kłótni z architektem. Zamiast trzymać się kolorystycznego kanonu, kazała przemalować sufity i ściany na pastelowe barwy. Architekt odgrażał się ponoć porzuceniem projektu, ale ostatecznie przyznał, że jej koncepcja nie jest najgorsza.
Kolejny problem dotyczył wyposażenia. Ruby nie mogła znaleźć odpowiednich tekstyliów do tego projektu, więc ręcznie farbowała setki metrów lnu i szantungu, a po meble i dodatki wysłała kontenerowiec do Portugalii.
Brzmi jak sen wariata, ale efekt okazał się fantastyczny.
W tym szaleństwie jest metoda
Równie ekstrawagancko prezentowały się jej własne domy. Tradycyjna, dworkowa architektura pierwszego kryła zaskakujące wnętrza. W salonie kazała obić ściany szarym, połyskujacym metalicznie jedwabiem, a na środku ustawiła wielką sofę w pomarańczowym aksamicie. Swój gabinet urządziła w klimacie japońskim - ściany ozdabiały ręcznie malowane tapety, a kaszmirowy dywan zafarbowany na czarno wprowadzał mocny akcent.
W drugim domu, tym razem zdecydowanie odwołującym się do rzymskiej architektury, z rotundą i kolumnadą, niemal puste przestrzenie stanowiły tło dla ekscentrycznej kolekcji mebli i dodatków z różnych części świata.
Znak rozpoznawczy? Ponadczasowy eklektyzm
Łączenie nowoczesności z akcentami przeszłości stało się zresztą jej znakiem rozpoznawczym; swoistą sygnaturą widoczną w większości projektów. Aby w pełni docenić stworzone przez nią aranżacje, warto przestudiować (nielicznie niestety) zdjęcia posiadłości, które urządzała. Do dziś w niezmienionej formie zachowała się tylko jedna z nich - rezydencja Swan House, która okazała się projektem życia Ruby Ross Wood.
Projekt idealny
Właścicielami Swan House byli właściciel tekstylnego imperium: Edward Inman i jego żona, Emily. Oboje otwarci zarówno na sztukę, jak i na społeczeństwo, aktywnie uczestniczyli w życiu Atlanty i mieli olbrzymi wpływ na życie kulturalne miasta. Budowa rezydencji była prawdziwym wydarzeniem. Za architekturę i aranżację ogrodów odpowiadał Philip Trammel Schutze, jeden z najwybitniejszych architektów tamtych czasów, specjalizujący się w stylu klasycystycznym. Usytuowana na zboczu wzgórza, otoczona starodrzewiem rezydencja robiła naprawdę imponujące wrażenie.
Projekt wnętrz Inmanowie powierzyli Ruby Ross Wood, z którą wcześniej mieli okazję spotkać się (i zaprzyjaźnić) podczas dekoracji ich nowojorskiego apartamentu.
Rezydencja Swan House, czyli umiarkowana powściągliwość
Urządzając wnętrza w Atlancie, Ruby ewidentnie powściągnęła swoje ekstrawaganckie zapędy. Oczywiście można tu dostrzec charakterystyczne dla niej akcenty w postaci odważnej kolorystyki i nowoczesnych tkanin, ale całość jest zdecydowanie bardziej stonowana i dostosowana do projektu architektonicznego.
Komnaty w Swan House są pełne powietrza i dosłownie zalane przez naturalne światło, co doskonale oddaje ulubione powiedzenie projektantki:
Where there is no light, there is no beauty
Ruby Ross Wood to bez wątpienia jedna z najbardziej inspirujących postaci pierwszej połowy XX wieku. Mimo że nie miała na podorędziu Instagrama, Facebooka czy TikToka, kreowała trendy jak wytrawna influencerka. Wykorzystywała moc marketingu szeptanego i ekskluzywnych pism, a zamiast postów i rolek tworzyła angażujące, pełne wartościowych treści artykuły. Doskonale wiedziała, jak sprzedać swoje pomysły i bezbłędnie kreowała markę osobistą.
Za co powinniśmy dziękować Ruby Ross Wood?
Udało jej się odnieść podwójny sukces - jako projektantce i kobiecie. W czasach, kiedy żeńskie nazwiska w tej branży były rzadkością, Ruby otwierała, a właściwie wyważała we właściwym sobie stylu :) drzwi dla kolejnych pokoleń projektantek.
O tym że naprawdę udało się jej zmienić narrację, niech świadczy treść ogłoszenia, które pojawiło się w gazetach przed jej drugim ślubem: zamiast o rodzinie i pochodzeniu panny młodej, dzienniki wspominały o osiągnięciach zawodowych Ruby.
Za to powinnyśmy jej wszystkie podziękować.